NORENCO POLSKA ®

Moje konto

Chemia kontra gołoledź

Chemia kontra gołoledź

 

Dotąd z gołoledzią walczyło się albo manualnie, odkuwając lód z pokrytych nim chodników, albo za pomocą soli, która pomaga go rozpuścić. Świat jednak idzie do przodu, dlatego coraz częściej na polskim rynku zdarza się spotkać preparaty, które pozwalają szybko i skutecznie uporać się z nawet grubą warstwą oblodzenia.

 

Każdy kierowca wie, jak niebezpieczna i zdradliwa bywa gołoledź. Jazda po oblodzonej drodze to wyzwanie nawet dla wprawionego szofera, wymaga bowiem zachowania szczególnej ostrożności, unikania gwałtownego hamowania czy przyspieszania. Tyle o jeździe podczas gołoledzi, a co z pieszymi? Z lodem bez wątpliwości radzą sobie nakładane na buty raki, ale trudno oczekiwać, abyśmy na co dzień chodzili z ekwipunkiem himalaistów. Nie sposób oczekiwać tego również od klientów, odwiedzających dany punkt handlowy lub usługowy. Zarządcy sklepów czy hoteli doskonale wiedzą, że lód przed wejściem to nie tylko kwestia bezpieczeństwa, ale również uniknięcie nieprzyjemności, związanych z wypadkami w pracy czy wypadkami interesantów.

 

Dlaczego sól topi lód?

 

Sól drogowa rzeczywiście jest w roztapianiu zamarzniętych dróg i chodników jest skuteczna, jednak coraz częściej mówi się o jej negatywnym wpływie na środowisko naturalne. Dlaczego właściwie posypanie chodnika solą działa i pomaga usunąć oblodzenie? Tutaj do głosu dochodzą właściwości fizyczne soli, która ma niższą temperaturę zamarzania niż woda, co powoduje, że posypany nią lód czy śnieg topnieje nawet w minusowej temperaturze.

 

Słone konsekwencje

 

Stosowanie soli drogowej jest więc sposobem skutecznym, ale ma sporo wad. Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że wraz z wodą wsiąka w grunt, powodując tak zwaną suszę fizjologiczną, która nie pozostaje bez wpływu na rosnące wokół rośliny. Stosowanie soli wokół domu, hotelu czy punktu handlowego może skutkować tym, że trudno będzie nam wyhodować w zasolonej ziemi jakiekolwiek ozdobne rośliny. Sól nie działa też najlepiej na karoserię zaparkowanych w pobliży samochodów, niszczy nawet buty, zwłaszcza te z delikatnej, miękko wyprawionej skóry.

 

Chemia dla profesjonalistów przychodzi z pomocą

 

Czy to oznacza, że musimy pogodzić się z oblodzonymi chodnikami i nie chcąc niszczyć środowiska, czekać na promienie słońca, które roztopią warstwę lodu? Niezupełnie, rynek dość szybko odpowiada na ludzkie potrzeby, dlatego coraz częściej można kupić środki, które rozprawią się ze śniegiem czy gołoledzią, nie dewastując ani nie wyjaławiając podłoża. Szczególnie istotne przy zakupie jest sprawdzenie, że produkt jest biodegradowalny, a wnikając w glebę nie zaszkodzi zwierzętom oraz roślinom. Jeśli zależy Ci, aby preparat był bezpieczny i skuteczny, koniecznie sprawdź Noris-Smelter od Norenco: https://norenco.pl/83,granulat-do-rozpuszczania-lodu-i-sniegu-noris-smelter-20kg.html

Nieszkodliwy dla środowiska, nie niszczy podłoża ani nie uszkadza metali, a jego norweski rodowód budzi zaufanie. Norweskie receptury, z których korzysta Norenco, to po pierwsze gwarancja skuteczności (kto zna zimowe problemy lepiej niż Skandynawowie?), a po drugie pewność szacunku dla środowiska (w Skandynawii nie ma pod tym względem taryfy ulgowej).

 

Domowe sposoby

 

Wśród metod walki z gołoledzią są także te, które towarzyszą nam w Polsce od pokoleń. Trudno wprawdzie porównywać ich szybkość działania oraz efektywność z profesjonalną chemią, jednak warto o nich wspomnieć. Lód można posypać piaskiem, sprawiając, że stanie się mniej śliski i zmniejszając ryzyko wypadków oraz kontuzji. W tej roli sprawdza się również gruboziarnisty żwir lub popiół z kominka. Plusem żwirku jest dość łatwe usuwanie – gorzej z piaskiem, tutaj zamiatanie może nie wystarczyć, a piasek na butach z łatwością wędruje do pomieszczeń. Popiół to natomiast świetna (choć nieco brudząca) alternatywa wszędzie tam, gdzie nie tylko zależy nam na ekologii, ale także tam, gdzie roślinom przyda się odkwaszenie gleby. Na dużych powierzchniach jednak nie polecamy tej metody, bo może się okazać, że chodnika nie doczyścimy aż do kolejnej zimy.

 

blog_01_12.jpg